Obudzilam sie po jakis 2 godz. Obok mnie siedzial Niall-przygnebiony. Bylo mi smutno, ze przeze mnie on musi sie smucic……
-Niall…
- O… Juz nie spisz. ?
- Tak, wiesz moge CIe o cos prosic?
-Jasne, o wszystko….
- Wiec, prosze, nie smuc sie I nie denerwuj sie… Wszysystko bedzie ‘dobrze (Wiedzialam ze tak nie bedzie)…
- Ja sie nie denerwuje… No jasne ze wszystko bedzie dobrze…. – Przytulil mnie. – Twoja mama bedzie za 2 godz. Dzwonilem do niej.
- Dzieki ze sie o mnie troszczysz…Wiesz co?
- Co?
- Kocham Cie!
- ja Ciebie tez – przytulil jeszcze mocniej
- forever?
-forever ….
Tak naprawde, to chcialo mi sie plakac…. Jestem chora – smiertelnie – I nie dosc ze ja cierpie to jueszcze Niall..
-Miales isc dzis na probe…
-Mam Ciebie zostawic? O nie… Dzwonilem chlopakom…
-Idz… Dam sobie rade… przeciez nie bedzie Konca swiata…
-Napewno?
-Oj, napewno… z reszta zaraz przyjdzie mama….Przeciez ida przygotowania do Take me Home…. Musisz pracowac… Zadzwonie jak co…
-Ok – Dal mi Buziaka- Jak co dzwon….
Ok… Kc
Puscil mi oczko…
Poszedl na dol I uslyszlam jak zamyka drzwi. Siadlam na lozko I zaczelam przegladac stare fotki, moje I Olivkii… I tak pomyslalam… Nie powinnam mowic o chorobie Olivii… Ona… ona… Nie moge zniesc faktu ze ludzie moga przeze mnie cierpiec… A cieripia przeze mnie Ci ktorych kocham… ktorzy sa dla mnie najwazniejszy. Ale wlasnie dla takich ludzi musze walczyc… tylko ja nie mam tylu sil…MIalam metlik w glowie… Zawsze chorobe wyobrazalam sobie tak: Lezysz w lozku I nmigdzie nie chodzisz- lezysz sama…. Masz tone zastrzykow, lekow I roznych innych rzeczy… Operacje, zabiegi,badania…. I zawsze myslalam, ze to sie zdarza osoba ktore sa chore od urodzenia, albo sa chore genetycznie… Myslalam,ze zwyklym ludzia – a tymbardziej mnie- nigdy sie to nie zdarzy…. Ale stalo sie… Moze ta diagnoza jest nie praawdziwa, no ale jesli wysylaja mie do szpitala to musi byc cos nie tak… I W tym momencie jak sie powoli zaczelo ukladac…
Niby rany z pobicia sie zagoily – nowa choroba, niby rany mojego serca sie zagoily - znalazlam Niall’a, a teraz albo mnie zostawi, albo bedzie to przezaywal ze mna – ale to jest wielkie cierpienie…
Moi rodzice maja tylko jedna corke… moi bracia jedna siostre… I jakbym ja zniknela….Kurcze… Nie wiem jakby to bylo, moi rodzice nie dawno uspokoili sie p pobiciu, a teraz…. Jeszcze ta choroba… Czemu to moi bliscy musza cierpiec, CZEMU?! Nie moglam powstrzymac lez… I w tym momencie weszla mama… nie zdazyla nic powiedziec… Podalam jej kartke z wynikami.Plakalam… mama probowala mnie uspokoic…widzialam w jej oczach lzy.. I to wlasnie tak rani…
****************Niall ***********
Wyszlem od Emmy I siadlem do pierwszej lepszej taksowki… Cala droge myslalem czemu ona musi tak cierpiec? Na poczatku … pobicie… Harry z nia zrywa, a teraz bialaczka… I ja mam ja zostawic? Nie jestem taлi glupi jak Harry…
Nerwy to ja mialem jeszcze na probie
….
H: I Co jak taam Emma?
J: Co Cie to?!
H: A co nie mozna juz sie zapytac?!
J: Stary, nie to ze cos, ale najpierw ja rzucasz – a potem falszywo sie troszczysz. I wiesz, taka dziewczyne to trzeba szanowac… a nie, lepiej ostrzec Debby, zeby sie nie rozczarowala….
H: Chyba sie przeslyszalem . –
Podszedl I walnal mnie w twarz, poczulem krew, oddalem mu..
Liam: Ej,ej, ej chlopaki przestancie…
Zayn: Nie ma o co sie bic!
Lou: hehhe dajcie spokoj!
J: Jest o co… o to ze zranil tak Emme a teraz falszywo pyta…
Zayn I Lou odciagneli Harr’ego… Ja poszedem do lazienki…
Dostal za to za co powinien dostac juz dawno… - powiedzialem pod nosem.Przed wejsciem do lazienki szla jakas dziewczyna…
-
Hi!
Jestem Barbara… Jestem modelka I pracuje Tu.Cos Ci sie stalo?
-Nie nic takiego…. – chcialem ja splawic
- Choc trzeba przemyc Ci rane…
- Przeciez mowie, nie trzeba…
-POczekaj – zlapala mnie za reke
- Nic mi nie jest, pomocy nie potrzebuje, dziewczyna na mnie czeka…Sorry.
Musialem sklamac.Przyspieszylem krok. Skierowalem sioe w kierunku domu.
Co dalej?
Co zchoroba Emmy? Сzy
diagnoza jest prawdziwa? Сzy Barbara tak po prostu odpusci? Wszystko w nextach<3
/Tatii :*
Podoba
sie?? Moze komyy <3 ????