czwartek, 29 maja 2014

Part 32

*********Oczami Emmy *************
Wlasnie snilo mi sie moje dziecinstwo, gdy ktos zaczal mnie budzic. To nie byl Carol - jego obecnosc obok siebie czulam caly czas. Gdy otworzylam oczy - omalo co nie zemdlalam. Przede mna stoi moja mama. Co ona tu robi? Czego ona chce? Przeciez, "dla mojego dobra" przeprowadzili sie beze mnie... Byla zdziwiona widzac Carol'a. Usiadlam i chwile milczalam. Zaraz za mna obudzil sie Carol. Dochodzila 8:00...
- Witaj Emmi ! - powiedziala я usmieszkiem na twarzy chcac mnie przytulic, niestety ja osunelam sie.
- Czesc, a mozesz mi wlasciwie powiedziec CO TY TU ROBISZ? - spytalam nieco zdenerwowana.
- No jak to? Przyjechalam Cie odwiedzic coreczko! Widze, ze bardzo sie zmienilas, wlosy, tatuaze. - znow sie usmiechnela.
- Wiesz, co daruj sobie... - powiedzialam i poszlam do lazienki nie patrzac ani na Carol'a, ani na moja matke.
-Ma jeszcze tupet przychodzic tu. - rozmyslalam. Rozczesalam wlosy, przebralam sie i usiadlam na podloge.
Staralam sie trzymac lzy . Bo nie wiem, czego moja mama chce. Oni zostawili mnie tutaj sama i jakos sama musialam sobie radzic, a teraz pojawia sie o 8 rano i niewiadomo czego chce. - w tej chwili wszedl Carol, usiadl obok mnie. Polozyl reke na moim ramieniu.
- Co jest? - spytal, nieco zmartwiony - przeciez, to twoja mama.
- Wiesz, Ty tego nie zrozumiesz... Nie teraz. Nie chce tego wspominac. - odpowiedzialam
- No dobrze, ale prosze Cie nie placz... Jestes taka sliczna, a jak placzesz - serce sie rozrywa...
- Yhym - odpowiedzialam.
Siedzielismy w milczeniu... Nie dlugo, bo moja mama zawolala nas na "sniadanie" . Wstalam i poszlam do kuchni. Za mna przyszedl Carol. Usiadlam. Mama siadla miedzy mna i Carolem :
- Emmi, wiec Wy jestescie para? - spytala
Nie wiedzielismy co odpowiedziec... Popatrzylismy na siebie... Carol chcial cos powiedziec, ale ja przerwalam:
- Tak. I wiesz сo ? jakos sobie radzimy... Myslisz, ze jak przyjedziesz i zrobisz sniadanie, to to cos da? Nie... Mogliscie myslec te 3 miesiace temu... - nie dokonczylam - przepraszam, ale jak myslisz, ze bede Twoja kochana coreczka jak kiedys to sie myslisz. - nie wytrzymalam... wyszlam jak najszybciej я kuchni i poszlam do pokoju. Zaczelam plakac. Usiadlam w kacie pokoju i plakalam jak male dziecko... Slyszalam, jak moja matka wychodzi я tekstem: " Nie tak Cie wychowalismy".
Bylo mi tak wstyd przed Carol'em. On wcale nie musial widziec tej calej szopki. Co on sobie pomysli...
I wlasnie w tej chwili on wszedl do pokoju. Znowu usiadl obok mnie, ale tym razem przytulil. Milczelismy. Jego cieple objecie pomagalo mi sie uspokoic. Brakowalo mi wlasnie tego - tego ciepla. Ja nadal plakalam. Nie chcialam pokazywac swoje slabosci, ale nie moglam zatrzymac lez.
- Co sie dzieje, Emma? - spytal patrzac, na mnie. Niestety ja schowalam glowe w kolanach
Milczalam...
-Co sie dzieje!!! - Powiedzial nieco glosniej.
- Nie nic... - sklamalam
- Jak to nic? Przeciez to widac... Wczoraj prawie caly czas plakalas. Dzis przyszla Twoja matka i znowu. Pamietaj, jestesmy przyjaciolmi... Mozesz powiedziec mi wszystko... 
- Ty tego nie zrozumiesz... Czuje sie jak jakis wyrzutek... Wszyscy maja rodzine, przyjaciol - a ja jestem sama. Jestem nikomu nie potrzebna. Czasami zastanawiam sie dlaczgo ja zyje? PO CO? Zeby bez konca sie meczyc? Ty tego nie zrozumiesz... Ja potrzebuje czlowieka,ktory mi pomoze,ktory zrozumie...- Dalej nic nie mowilam PLAKALAM, PLAKALAM, PLAKALAM. Carol przytulil mnie jeszcze mocniej


 i powiedzial:
- Emm, mi mozesz powiedziec wszystko, oprzec sie na mnie, a ja obiecuje, ze ZAWSZE Ci pomoge... Tylko nie placz, nie warto!... - chyba zabraklo mu slow.
- Wszyscy tak mowia. To nie zawsze zprawdza sie w praktyce.  - odpowiedzialam, wycierajaclzy plynace po moim policzku.
- Ja nie jestem wszyscy. Ja Cie kocham, zrozum to dziewczyno... -powiedzial i nie spodziewanie pocalowal mnie. Cos podpowiedzialo mi, zeby sie nie wyrywac.

- Carol, wiesz tak szczerze ja tez Cie kocham. Ale sa dwa ale... Po pierwsze... Ja kocham Niall'a. Ja nie moge o nim zapomniec... On jest dla mnie wszystkim. Nie moge ani wybrac, ani byc я obojgiem razem. A drugie ale... ja jestem w ciazy.  - Zamurowalo go. Chyba go urazilam. Nie dziwie sie mu... On wyciaga reke, ja mowie, ze kocham drugiego, a w dodatek jestem w ciazy, nie no normalne .        - Badz szczesliwa, ale pamietaj ja zawsze Ci pomoge.  - powiedzial i wyszedl я pokoju.                        Ja zostalam w bezruchu. I wlasnie teraz zrozumialam, ze musze pojechac do Niall'a. Zrozumialam jak BARDZO mi go brakuje. Wyszlam я pokoju, podeszlam do Carol'a i powiedzialam:                     -Dziekuje Ci! Wiesz, jestes moim najlepszym przyjacielem! Ale nie urazilam Cie?     

- Nie... Bede szczesliwy, jak Ty bedziesz szczesliwa... Tylko pamietaj zawsze o mnie.

- Oczywiscie - usmiechnelam sie
- Ja juz zmykam . 
- Jestes zawsze tu mile widziany.
Odprowadzilam go do drzwi. Wyszedl poszlam do pokoju....
************************************************************************
 Dziekuje za mile komentarze i tak duza liczbe wyswietlen. Kocham Was :* 
Mialam wene, ale przepadla w trakcie pisania, wiec takie wyniki koncowe :)
KOMENTUJCIE!!
/tatii:*

środa, 21 maja 2014

Part 31

Dziekuje za 5000 wyswietlen ♥ Kocham Was!

Czytasz = Komentujesz :*

*****************************************

Lezalam na lozku i myslalam, a co jesli powiedzialabym Carol'owi, ze tez mi sie podoba...  Moze to byloby lepsze dla mnie? Moze zapomnialabym w koncu o Niall'u, o tym co sie stalo? Moze zapomnialabym o tym, ze rodzice potraktowali mnie tak jak mnie potraktowali ? Ale nie starczylo mi odwagi zeby powiedziec otwarcie o swoich uczuciach... Stwierdzajac fakty ja chyba serio zakochalam sie w Carol'u... Widze, ze roznimy sie bardzo... On jest pewniejszy siebie, rozsadny, i on mnie kocha. ci ludzie ktorzy mnie kochali - wygineli. Ale zostal on - ostatni egzemplarz. Nie wiem, jak mam to traktowac. To nadlugo? Czy znowu kolejne lzy? I wgl to nie wiem, czy on zechce opiekowac sie moim dzieckiem... Ja po prostu nie wiem. Kazdy я nas popelnia bledy... ale chyba tylko ja popelniam takie bledy - moglam nie uciekac wtedy od Niall'a, moglam zostac, posluchac  wybaczyc i mialabym szczescie. Nie doszlo by do tego w klubie... - A teraz nie wiem, jak spojrze Niall'u w oczy... Jesli wgl bede miala taka mozliwosc - jeszcze raz spojrzec oko w oko w jego blekitne teczowki i poczuc jego zapach, cieplo. Ale pociag juz odjechal... To sie skonczylo. Zostaly mi juz tylko wspomnienia - nigdy nie zapomne jego perfumow... Jego koszulki, ktora tak uwielbial... Jego wlosow ktorymi uwielbialam sie bawic... Naszej bitwy o ostatni kawalek pizzy... - Nie zapomne. Widze, ze on i ja tego zalujemy, ale jak pogodzic to wszystko...? On znajdzie sobie druga...lepsza. Bedzie taka idealna... Nie jak ja. Ale jesli pociag rzeczywiscie juz odjechal, to moze i ja zaczne wszystko od poczatku? Moze warto dac Carol'u szanse...? Bo nie moge zyc do konca zycia tylko bolesnymi wspomnieniami ... Musze mysleс realystycznie, o dziecku... O tym, ze ono tez spyta sie kiedys, a gdzie moj tata? Bo wiem, ze bedzie nam ciezko... Nie wyobrazam sobie tego wszystkiego... to jest koszmar. - z zamyslenia wyrwala mnie Charlie, ktora wlasnie weszla do mojej sali. Szybko wytarlam lzy i popatrzalam w jej strone:

Ch:- Wszystko ok? Przestraszylas mnie... Co sie stalo? Czemu placzesz? 

J:- Wszystko dobrze... Nie placze. Nic... Co z Daniel'em

Ch:- Z nim wszystko ok :) Przeciez doskonale widze... Carol siedzi w korytarz tez jakis przygnebiony... O co chodzi? Mow... Mi mozesz wszystko powiedziec... Widze ze cos w sobie dusisz.

J:- Charlie... Ja po prostu nie moge... czuje sie jak pechowiec... Opowiadalam Ci juz... Wiesz, jak ja tesknie za Niall'em? On byl dla mnie wszystkim... Pamietam wszystkie nasze wspolne minuty, sekundy. Pamietam jego gre na gitarze i jego spiew, ktore brzmialy, po prostu przecudnie... Nikt mnie nie rozumie... - lzy automatycznie splynely mi po policzkach ...

Ch:- Na co Ty czekasz? Jedz do niego...
J: - Gdyby to byloby takie latwe... Wiesz, ja.. ja jestem w ciazy... To nie jest dziecko Niall'a...to jeszcze nie koniec, wiesz... Carol powiedzial mi, ze mu sie podobam i no... on mnie kocha... I ja nie wiem co robic... Rozumiesz, ja po prostu nie wiem! 
Ch: - przez chwile milczala ( nie wiedziala co powiedziec) -uhh... wiesz, ja juz dawno zauwazylam, ze Carol sie w Tobie zakochal... On rzadko sie zakochuje... Ale, ja nie wiem, co zrobilabym na Twoim miejscu... Musisz wybrac sama miedzy Niall'em, a Carol'em. O ile Ty wgl kochasz Carol'a?
J: Wiesz, to skomplikowane... Ale ja cos do niego czuje, serio...
Ch: Musisz wybrac sama...
Ja sie rozplakalam. Charlie podeszla do mnie i probowala mnie uspokoic, ale poprosilam, zeby wyszla... 

Jest godzina 21... wypisalam sie ze szpitala i chcialam isc do domu, ale zobaczylam Carol'a... Siedzial w bez ruchu w korytarzu rozmyslajac... Chyba przyja do siebie moj dzisiejszy czyn... usiadlam obok niego, polozylam reke na jego ramieniu i powiedzialam:

Ja:- Carol, przepraszam Cie... ja nie chcialam Cie urazic. Ja nie jestem jeszcze gotowa na nowy zwiazek... 
C: - To ja Cie przepraszam...  nie powinienem tak od razu, ale chcialem zebys wiedziala, ze Cie po prostu kocham... Wybacz, ale nie moglem juz tego trzymac w sobie. Wybacz... 
J: Musze Ci powiedziec, ze jestes bardzo odwazny... Nie wszyscy moga mowic otwarcie o swoich uczuciach... Wiesz, badzmy narazie przyjaciolmi... daj mi czas... Nie to, ze mam cos do Ciebie... Potrzebuje czasu...  - usmiechnelam sie lekko, bylo mi glupio. Nie wiem dlaczego, ale z moich oczu poleciala lza. Carol wytarl ja i przytulil mnie. Bylam w bezruchu..Ale potrzebowalam czyjegos ciepla. Tez objelam go w pasie...
C: - Mamy czas...- powiedzial szeptem, nie puszczajac mnie z objec...
J: Moglbys odprowadzic mnie do domu?
C: Oczywiscie, chocmy... Pojedziemy taksowka. - puscil mnie, chwycil moja torbe i skierowalismy sie do wyjscia..
Cala droge milczelismy. Siedzialam bardzo blisko niego. On polozyl reke na moich ramionach. Bylo mi zimno, o malo sie nie trzeslam, wiec przytulilam sie do niego...
C:- Zimno Ci?
J: Troszke... Nie masz nic przeciwko ( chodzi o to ze go przytulilam)
C: Nie... 
Dalej nic nie mowilam. Dojechalismy. Wyszlismy z taksowki, weszlismy do klatki, i podeszlam do drzwi wyciagajac klucze. Odwrocil mnie lekko... Bylismy oko w oko. Zlapal mnie w tali i patrzyl gleboko w oczy. Zblizal i zblizal sie do mnie, a gdy dzielily nas centymetry odwrocilam sie i otwieralam dalej drzwi.
J: - Pamietaj, jestesmy przyjaciolmi - wymamrotalam
C:-No tak ^^ - powiedzial 
J: Zapomnialam, Twoje rzeczy sa u mnie... 
C: Tak zaraz wezme je i zmykam... Jeszcze zamowie taksowke.
J: A gdzie mieszkasz?
C: Jakies 30 min taksowka...
J: Mozesz dzis przenocowac u mnie, z rana pojdziesz. W salonie jest mnostwo miejsca...
C: Nie trzeba...
J: Jest juz pozno... Nic nie mow... Zostajesz..
Weszlismy do mieszkania... Wypilismy  herbate, rozscielilam kanape w salonie, wyjasnilam wszystko Carol'owi i poszlam do swojego pokoju... Przebralam sie w pizame i poszlam spac. Zasnelam prawie od raazu, ale nie na dlugo... Snily mi sie straszne rzeczy... Snil mi sie Niall i Carol, ze biore z nimi slub, jakby podwojnie i wszyscy znikaja i krew i obudzilam sie z krzykiem. Zapalilam nocna lampke... Po minucie przyszedl tu Carol.
C: - Coo sie stalo?
J: Nic, koszmary...
C: - Przestraszylas mnie... to ja pojde...
J: Zostan prosze...
Przysunal sie blizej do mnie. I zaczal glaskac mnie po glowie. Ja wtulilam sie do niego. I zamknelam oczy... Ale caly czas nie moglam zasnac. Udawalam, ze spie. Carol chcial isc, ale naleglam, zeby zostal. Wylaczyl lampke. Ja wtulona w niego zasnelam...
**********************************************************************

Przepraszam, ze mnie nie bylo ^^ Mysle, ze wybaczycie... xD Mysle, ze ten part sie podoba - bardzo sie staralam. Zachecam do komentowania <3 To taka wielka motywacja :* Jeszcze raz dziekuje, za 5000 wyswietlen <3 kocham Was!

                                                                                         /Tatii :*******8